Brak przestrzeni dla wolności
Jestem agentem, sprzedawczykiem, sponsorowanym przez TVN, mój mózg opętany jest Sorosem, jestem opłaconym prowokatorem, mam parcie na szkło, chcę być gwiazdą telewizji, a szturchany przez dziewczynkę szesnasto-osiemnastoletnią dowiaduję się na dokładkę, że nie mam prawa hańbić Polskiej Flagi i nie mam prawa nią wymachiwać.
Wystarczyło tylko stanąć naprzeciw “prawdziwych patriotów” i na ich “TW Bolek” zawołać “Lech Wałęsa” na ich “Judasz” krzyknąć “Wolne Miasto Poznań”. Stałem naprzeciw, a w moim sercu kołowrociły się emocje – Miłość, Wolność, Równość, Dobro, Szczęście… Moje nadzieje rozbiły się o dumnie wyprężoną pięść prawicy, która zawisła nad Poznaniem, zawisła nade mną… Jak to tak? Dlaczego opluwają moich bohaterów, dlaczego ich wyzywają… Trzęsę się z emocji, przesuwając wzdłuż wyprostowanych dymnych i butnych… “Czego się tak boisz? My się ciebie nie boimy, zobacz – jesteś sam… odejdź… Wypierdalaj!” Okrzyki równe, na rozkaz, pod sznurek, twarze bez emocji, puste w środku zbroje z zardzewiałej blachy, a z przodu najwyższej jakości hasła wypisane na lśniących nowością transparentach opieczętowane symbolami Boga Honoru i Ojczyzny.
Jeszcze wczoraj, przeczytałem w gazecie, że dziesięć poznańskich prawicowych organizacji planuje wspólne przyjście na obchody czerwca. Z własną “oprawą” pod własnymi hasłami. Pomyślałem, że nie jest dobrze, ale przyjdziemy my, tych których nazywają lewicą, prawdziwa lewica i przyjdą Poznaniacy i będzie dobrze. Przywykłem do faktu, że brunatni pojawiają się to tu, to tam w małych grupkach, pokrzyczą i pójdą. Tym razem miałem inne przeczucie, wzywałem więc znajomych do przybycia…
Weszliśmy na Plac Mickiewicza od strony krzyży idąc wzdłuż zamku, stanęliśmy pośród poznaniaków. Pierwsza minuta, wzniosłem flagę, nagle za moimi plecami czwórka wokalnie rozwiniętych sąsiadów drze się niemiłosiernie “TW Bolek”. Zaskoczony i zbity z tropu odpowiedziałem “Lech Wałęsa, Lech Wałęsa”. Odwróciłem się do nich… Pusto, pusto w oczach, echo w środku kartonowych pudełek po ludziach “TW Bolek, tw bolek… tw…”. Echo ucichło…
Obróciłem się dookoła, chciałem zobaczyć czy wokół stoją ludzie czy tylko makiety. Za mną kibole, ONR, Korwiniści, Smoleńczycy, prawicowcy tacy, siacy, flagi, emblematy, koszulki, transparenty, okrzyki, pięści, buczenie, gwizdy, a pomiędzy nimi przestraszeni, smutni i zaskoczeni poznaniacy. Starsze pary proszące o spokój, rodziny których ojcowie zaskoczeni sytuacją podjęli decyzję, że trzeba się wycofać dalej, pod linię policji… Nagle KOD podnosi czerwone kartki! Stąd gdzie stoję widzę mały okręcik czerwieni, malutki, malusieńki, nagle stateczek rozbija się o falę prawicowych pięści uniesionych przeciw stateczkowi, brunatna fala na szczęście jednak powoli się uspokoiła. Pomyślałem przez moment o ludziach z KOD’u, których spotkałem, z którymi nie raz manifestowałem, o ludziach, nie o KOD’zie… i bałem się, przestraszyłem się stojąc pośród oceanu nienawiści. Widziałem na własne oczy, że jest nas za mało, że nie potrafimy przesunąć granicy, że margines rozpanoszył się i odwracając kartę to z nami zamienił się miejscami.
JAK! KIEDY?
Kiedy przespaliśmy, jak mogliśmy dopuścić by radykalizm poszybował tak wysoko by w przebraniu orła spaść na nas z taką siłą… Jak mysz bezbronna piszczałem hasła w które wierzę, nie miałem szansy usłyszeć słów, po które tu przyszedłem, zakrzyczeni bohaterowie i ja, po środku niczego…
Widziałem jego twarz, to on butnie wydął usta w geście pogardy, mówił niby do wszystkich, ale bardziej jakby do mnie, a w jego oczach, nienawiść i złość… Boję się tego człowieka. Kiedy opowiadał o Poznańskim zrywie przestrzegał mnie między wierszami, że zabrania mi protestować, że zdusi moją obronę, że moje wartości są niczym wobec jego planów, że moja ręka zostanie odrąbana. Boję się tego człowieka, w imię walki o swoje i zemsty zdaje się być gotowy wykonać każdy “rozkaz”.
Przesunęliśmy się w lewo… nie mieliśmy już tu nic do gadania, to nie było już nasze miejsce… Stanęliśmy za KOD’em i nawet tu nie było jednolicie, nawet tu nastroje były podzielone, nawet tu dotarły awatary ustroju…
Rozpłakałem się…
Dziś przegraliśmy…
Nie tak miało być…