16 wrz

ZDM zabija Poznaniaków

Wyjechałem dziś rano z domu by zawieźć Martę na 6:00 do pracy. Jak się bowiem okazało pierwszy autobus w niedzielę jedzie dopiero o 6:39, czyli nie było szans by się nie spóźnić.Tak czy inaczej ruszyliśmy spod domu około 5:30.

Pierwsze wrażenie – lato minęło i na 6 do pracy rusza się jak w “nocy” bo po ciemku. Na szczęście w mojej okolicy latarnie sterowane są światłem i gasną dopiero po wschodzie. Do Alei Wielkopolskiej dojechaliśmy więc bez najmniejszych przeszkód. Niestety światła z Nad Wierzbakiem straciły już swój blask i wjechaliśmy w całkowitą ciemność jak w lesie. Przełączenie na długie światła nie dało efektu, gdyż nie widziałem dziur – których w kierunku na wschód jest chyba z milion. Aby więc uniknąć trafienia w wyrwę mogącą pochłonąć moje koło oraz widzieć cokolwiek co dzieje się w oddali na chodniku musiałem włączyć oba światła.

R e k l a m a

W tym miejscu żałowałem że nie jechałem autem terenowym wyposażonym w szperacze a jedynie pojazdem z choć dobrym ale tylko jednym światłem. Na Puławskiego na szczęście było jasno i skręt w prawo okazał się bezpieczny. Niestety w połowie drogi do Roosevelta ponownie zapanowała całkowita ciemność. Niestety to już centrum. Dopadła nas mnogość mniej lub bardziej pijanych imprezowiczów snujących, lub zataczających się po chodnikach, których widać było dopiero w ostatniej chwili. Znów długie światła na przemian z krótkimi były jedynym bezpiecznym rozwiązaniem, a prędkość zredukowałem do rozsądnych 30km/h. Objazd przez Mickiewicza omal nie pozbawił mnie koła na torowisku ulicy Zwierzynieckiej, gdyż droga pod lekką górkę zanurzyła tory w całkowitej ciemności. W ostatniej chwili udało mi się zmienić tor jazdy by ominąć wyrwę. Nie dało się już ich ominąć do poprzecznej ul. Bukowskiej. Zbyt ich tam wiele a zwężenia drogi nie dają przestrzeni do manewrów. Na szczęście przy targach było już jasno, a więc blask latarni pozwalał dostrzec co dzieje się na chodniku a nowa nawierzchnia pozwoliła nie patrzeć przed samo koło. Za targami znów czarna noc. Ciągłe doświetlanie drogi długimi i sporo napitych przechodniów. Do tego poprzeczne wyrwy i wykopy pozostawione po zakończonych tu pracach na wysokości od Dworca Zachodniego do Mc Donaldsa. Aby nie urwać koła trzeba pociągnąć manetką by przelecieć przenosząc maksymalnie masę na tylne koło. Natychmiast jednak po przejechaniu dziury hamulec by zwolnić na tyle aby obserwować w ciemności krzyżówki i chodniki.Nagle, na wysokości restauracji Magnolia dostrzegłem światła awaryjne jakiegoś wielkiego czarnego pojazdu. Myślałem że to ciężarówka, ale dopiero na 20 metrów przed Berwińskiego dało się w mroku zobaczyć, że ten w dziwny sposób zaparkowany na środku skrzyżowania pojazd to autokar. Zatrzymałem się. W promieniach jego świateł dostrzegłem szeroką strugę krwi, na końcu której leżał na boku mężczyzna. Zapytałem o sytuację, już dzwonili po karetkę. Jeden ze świadków zdarzenia próbował się kolejny raz bezskutecznie dodzwonić pod 112. Nie ruszali mężczyzny, nie znali jego stanu. Podszedłem do niego ściągając kask i rękawiczkę. Na policzku nie wyczułem oddechu, nie słyszałem też żadnych dźwięków życia. Szerokim strumieniem krew spływała w stronę krawężnika nie dając nadziei. Było już za późno…

R e k l a m a

Mężczyzna pachniał alkoholem, być może wszedł na jezdnię na czerwonym jak twierdził świadek, któremu wreszcie udało się zadzwonić pod 112. Jestem jednak w 100% przekonany, ze kierowca autokaru miałby szanse przewidzieć sytuację i jej przeciwdziałać GDYBY TYLKO WIDZIAŁ TEGO PRZECHODNIA.

DLATEGO NINIEJSZYM APELUJĘ
NIE ZGADZAJMY SIĘ NA OSZCZĘDNOŚCI CZYNIONE PRZEZ ZARZĄD DRÓG MIEJSKICH!
PROTESTUJMY PRZECIW GASZENIU LATARNI MIEJSKICH PRZED ŚWITEM! CHROŃMY ŻYCIE NASZE I NASZYCH BLISKICH!

Ponad wszystko jednak uważajmy na siebie i innych, gdy warunki na drodze nie sprzyjają – kierujmy ostrożnie i ostrożnie spacerujmy! Jeśli gaszą nam lampy bądźmy czujniejsi!

Jeśli masz podobne zdanie i chcesz je poprzeć – komentuj i udostępniaj. Tylko nasz wspólny głos może wymóc zmianę obecnej sytuacji!

[*]

FacebooktwitterpinterestlinkedinmailFacebooktwitterpinterestlinkedinmail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *